W psim świecie szkoleniowym, bardzo modne jest ostatnio słowo KOMUNIKACJA. (Nad)używają go trenerzy, podciągając pod komunikację, wszelkie metody szkoleniowe jakie stosują . Zacznę od tego, że do komunikacji nie potrzebne są narzędzia kontroli, takie jak obroża zaciskowa, halter, kolczatka czy obroża elektryczna – co więcej, w przypadku tych narzędzi, nie może być mowy o komunikacji.
Idąc dalej, w komunikacji z psem zwykle zbędne są słowa, a automatyczne wykonywanie komend również niewiele ma wspólnego z komunikacją. Albo ma – tyle że w jedną stronę, gdyż to JA komunikuję psu czego od niego oczekuję.
Komunikacja to przed wszystkim wymiana informacji między dwoma stronami . Komunikując coś, czekam na odpowiedź drugiej strony i na podstawie tej odpowiedzi reaguję ponownie, jest to więc ciągłe nadawanie, ale też odbieranie komunikatów. Komunikacja z psem to postawa i kierunek naszego ciała, spojrzenie, gesty, odległość, ton głosu, EMOCJE …
Czy kontrola sama w sobie jest czymś złym? Absolutnie nie, gdyż w wielu sytuacjach to my musimy zarządzać naszym psem aby zapewnić mu bezpieczeństwo. Zwykle zasada jest taka: im mniejsze kompetencje naszego psa w danym kontekście, sytuacji – tym większa potrzeba sprawowania nad nim kontroli (zarządzania). Jest to niezbędny element by zbudować u psa poczucie bezpieczeństwa oraz zaufanie do nas i do sytuacji. Jednak koło się zamyka, gdyż do budowania kompetencji naszego psa niezbędna jest KOMUNIKACJA Nadużywanie kontroli , czyli hamowanie wszelkich przejawów indywidualizmu czy własnej inicjatywy prowadzi do stworzenia sobie ‘psa-zombie’.
Smycz (nie flexi), także jest narzędziem kontroli, ale odpowiednio stosowana, stanowi jednocześnie narzędzie komunikacji. Smycz pozwala kontrolować pobudzenie psa, ale najważniejsze by była to ‘bezpieczna przestrzeń’, wolna od bólu i niebezpieczeństw, a nie tylko linka nie pozwalająca psu oddalić się od nas. Blokując smycz- nie daję psu wyboru, ale też mówię: ‘przy mnie jest bezpiecznie’ , gdy jest luźna – pies ma swobodę zachowania. Smycz to temat rzeka – zostawię wiec go na osobny wpis.
Jak to wygląda z tą całą komunikacją w praktyce?
Przykładowo, mój pies spotyka na spacerze innego. Mam 4 wyjścia (każde jest DOBRE, w zależności od tego JAKI jest nasz pies i jaką mamy z nim relację, najważniejsze jest bezpieczeństwo naszego psa oraz innych):
Mogę go zawołać (kontrola);
Mogę podjeść z nim bliżej, dając mu wsparcie w interakcji;
Mogę stać neutralnie w odległości, komunikując mu, że poczekam aż ‘załatwi swoje sprawy’ i do mnie wróci ;
Mogę też stanowczo odejść dając mu do zrozumienia, że ja stąd znikam i lepiej żeby podążył za mną
Oczywiście nasz pies musi się nauczyć, że my się z nim KOMUNIKUJEMY, czyli nadajemy komunikaty ale również je odczytujemy . Pies przyzwyczajany do tego że jest ignorowany, że wymaga się od niego ciągłego wykonywania komend, bezwzględnego posłuszeństwa w każdej sytuacji, będzie potrzebował czasu. Tu tez dochodzi kwestia odbudowy zaufania …
Skomplikowane? Chyba nie… wystarczy mniej słów, więcej komunikacji Mniej myślenia, więcej empatii.. Powodzenia !
Fota: Iwo Robal, klasy komunikacji we Włoszech, Gentle Team